30 godzin
: 27 maja 2005, 00:51
Pewnej pięknej niedzieli kolo, godz. 18 pochopnie stałem się posiadaczem parki dyskowcow. Kolo godz. 20 załatwiłem dowóz ryb do domu, jako ze po drodze trzeba było się zatrzymać na jakieś żarło po ciężkim dniu o godz. 21 ryby są w domu. Wyciagnolem akwarium 70l – moje pierwsze, włożyłem do wanny, porządnie wypłukałem i zdezynfekowałem nadmanganianem potasu. Godz. 22 akwarium stoi na miejscu, wypadałoby jeszcze nalać do niego wody. Puszczam RO, szkoda tylko ze dzień był upalny i wszyscy podlewali ogródki wynik 5l – 1h zakładając ze akwarium miało 70l rachunek jest prosty za 14 godz. będę miał w nim wódę. W międzyczasie rozmawiam na gg z fomalhautem na temat właśnie wody…
Powiedzmy, ze przesuniemy się w czasie – godz. 3. Trochę tej wody już naleciało, jako ze założenie było ze 100% RO należałoby ja jakoś uzdatnić. Złapałem tubkę hydro minerals, która wcześniej otrzymałem od Bartka Lipczynskiego – dzięki. Cyknolem dawkę 1/4 wg. zaleceń, fomalhauta mierze ph – lekko powyżej 7, mierze tww – 1. Mowie oj nie za małe tww wiec jeszcze jedna dawka i mamy 2/4 zalecanej dawki. Testy do łapy – ph 7,4 tww – 3. Jest dobrze…miałem jeszcze pod ręką aqua DNA, które nabyłem za sprawa Eugena, a co mi tam – nie zaszkodzi. Wsypałem nakrętkę. Uruchamiamy znów wechikul czasu – godz. 6.
Przychodzi mamusia:
- co tak wcześnie wstałeś synku, zrobiłeś już lekcje..?,
- może śniadanko ci zrobić przed szkołą…?
Powiedzmy ze dalsza część dialogu ominiemy…
Godz. 7 mam już z 3/4 wody w aqa, ryby cały czas w workach i pudle ogrzewanym piecykiem. Mowie sobie nie dam rady dalej, trzeba wpuścić ryby i iść się drzemnać. Tak tez uczyniłem. Pamiętam tylko ze jak się kładłem była 8… za chwile ktoś mnie szarpie
- Maciek jedziemy po akwarium, boszz teraz ojciec.
Nie wiem jak wstałem, w każdym razie patrzę na zegarek godz. 10.
Wsiadamy w samochód, potem jak za dotknięciem magicznej różczki byłem już w lodzi. Cala ta wycieczka to sprawka Eugena - zachciało mu bawić w świętego Mikołaja na licytacji. W każdym razie wielkie dzięki za prezent. I tu znów podróż trwała tylko sekundę…Następną część dnia upłynęła na robieniu szafki pod to akwarium jak się okazało wcale nie małe, bo 200l ( z początku myśleliśmy ze to góra 120). Kolo 18 powróciłem do domu, schodzę do ryb i załamka - zimny pot, stukanie serca….przecież gdyby wszystko było ok. nie było by sprawy no, ale właśnie nie było...Ryby leżały na boku, pociemniały, płatami schodził z nich śluz. Konsultacja z Lara i Iza, dziewczyny mówią zmiana parametrów, będzie dobrze.. trochę mnie to podbudowało, ale gdy tylko spojrzałem na ryby…Ojciec mówi podmień im wodę (nie zna się, to nie brałem tego po uwagę), myślę sobie jestem w kropce, jutro będę musiał się pogodzić z odejściem ryb. Mowie zapytam fachura – alka. Godz. 21 30. Opowiedziałem sytuacje, proszę o rade, mam odpowiedz – kup se karpia, w pełni satysfakcjonującą. No, ale nic, prezes mnie nie lubi. Z czasem jednak nawiązała się prawdziwa rozmowa i dostałem odpowiedz, zacytuje „dodaj 20 litrów kranówki i 10 litrów RO oraz easy live, napowietrzanie max i modlitewnik w dłoń” .Mowie sobie – nie ma nic do stracenia trzeba zaryzykować. Jest już kolo 12 ojciec wiernie mi towarzyszy nalewamy wode 10l RO i 10l kran, mierze ph 7,6 – duzoo, wiec daje sobie spokój z dalszym dolewaniem kranu. Wlałem easy life woda hmm – tu brak mi porównania. Chwila prawdy wlewam ta mieszankę do aqa, ku naszemu zdziwieniu ryby podniosły się i zaczęły pływać. Kalibruje i podłączam lajona żeby mieć stały pomiar ph. Ph – 7,6 sporawo. Mój ojciec mówi ze myślenie mnie dużo kosztuje no, ale tym razem pomyślałem i wyłączyłem napowietrzanie w myśl zasady- mniej tlenu to więcej co2 a więcej co2 to mniejsze ph. Siedzimy i wpatrujemy się w odczyt Lajona, nareszcie spada. Godz. 3 jest już 7,4. Ojciec mówi idź spać, bo rano do szkoły, chyba pierwszy raz w życiu poparłem go. Pobudka godz. 8, a miałem lekcje na 8 no, ale nic idę do ryb… ojciec ledwo żywy jeszcze siedzi patrzę na ph – 7,4. Ryby schowane – jest ze tak powiem średnio. W szkole nie myślałem o niczym innym jak o rybach, czyja czy nie żyją ?! 14 30 dostałem przepustkę z wiezienia. Spiesznym krokiem idę do domu. Wchodzę rzucam plecak i biegnę do ryb, otwieram drzwi – woda kryształ, ryby pływają po aqa, jakby nigdy nic, patrzę ph – 7,2 pytam się ojca, – co zrobiłeś?
Synek jeszcze raz podmiana i zjechanie z ph. Ścięło mnie w pozytywnym sesje. Byłem zaskoczony skąd człowiek niemający obecnie związku z akwarystyka mógł podjąć taka decyzje i w dodatku tak trafna decyzje. W każdym razie najprawdopodobniej moim ryba zaszkodził szok osmotyczny. Reasumując: zachowałem się jak największy amator biorąc ryby bez przygotowania, ale czegoś się nauczyłem – podmiana wody czyni cuda. Nie wiedziałem ze można uratować ryby z takiego stanu, teraz wiem ze można wszystko, tylko trzeba chcieć i walczyć o to. Napisałem to ku przestrodze, bo lepiej jest się uczyć na cudzych błędach…
Powiedzmy, ze przesuniemy się w czasie – godz. 3. Trochę tej wody już naleciało, jako ze założenie było ze 100% RO należałoby ja jakoś uzdatnić. Złapałem tubkę hydro minerals, która wcześniej otrzymałem od Bartka Lipczynskiego – dzięki. Cyknolem dawkę 1/4 wg. zaleceń, fomalhauta mierze ph – lekko powyżej 7, mierze tww – 1. Mowie oj nie za małe tww wiec jeszcze jedna dawka i mamy 2/4 zalecanej dawki. Testy do łapy – ph 7,4 tww – 3. Jest dobrze…miałem jeszcze pod ręką aqua DNA, które nabyłem za sprawa Eugena, a co mi tam – nie zaszkodzi. Wsypałem nakrętkę. Uruchamiamy znów wechikul czasu – godz. 6.
Przychodzi mamusia:
- co tak wcześnie wstałeś synku, zrobiłeś już lekcje..?,
- może śniadanko ci zrobić przed szkołą…?
Powiedzmy ze dalsza część dialogu ominiemy…
Godz. 7 mam już z 3/4 wody w aqa, ryby cały czas w workach i pudle ogrzewanym piecykiem. Mowie sobie nie dam rady dalej, trzeba wpuścić ryby i iść się drzemnać. Tak tez uczyniłem. Pamiętam tylko ze jak się kładłem była 8… za chwile ktoś mnie szarpie
- Maciek jedziemy po akwarium, boszz teraz ojciec.
Nie wiem jak wstałem, w każdym razie patrzę na zegarek godz. 10.
Wsiadamy w samochód, potem jak za dotknięciem magicznej różczki byłem już w lodzi. Cala ta wycieczka to sprawka Eugena - zachciało mu bawić w świętego Mikołaja na licytacji. W każdym razie wielkie dzięki za prezent. I tu znów podróż trwała tylko sekundę…Następną część dnia upłynęła na robieniu szafki pod to akwarium jak się okazało wcale nie małe, bo 200l ( z początku myśleliśmy ze to góra 120). Kolo 18 powróciłem do domu, schodzę do ryb i załamka - zimny pot, stukanie serca….przecież gdyby wszystko było ok. nie było by sprawy no, ale właśnie nie było...Ryby leżały na boku, pociemniały, płatami schodził z nich śluz. Konsultacja z Lara i Iza, dziewczyny mówią zmiana parametrów, będzie dobrze.. trochę mnie to podbudowało, ale gdy tylko spojrzałem na ryby…Ojciec mówi podmień im wodę (nie zna się, to nie brałem tego po uwagę), myślę sobie jestem w kropce, jutro będę musiał się pogodzić z odejściem ryb. Mowie zapytam fachura – alka. Godz. 21 30. Opowiedziałem sytuacje, proszę o rade, mam odpowiedz – kup se karpia, w pełni satysfakcjonującą. No, ale nic, prezes mnie nie lubi. Z czasem jednak nawiązała się prawdziwa rozmowa i dostałem odpowiedz, zacytuje „dodaj 20 litrów kranówki i 10 litrów RO oraz easy live, napowietrzanie max i modlitewnik w dłoń” .Mowie sobie – nie ma nic do stracenia trzeba zaryzykować. Jest już kolo 12 ojciec wiernie mi towarzyszy nalewamy wode 10l RO i 10l kran, mierze ph 7,6 – duzoo, wiec daje sobie spokój z dalszym dolewaniem kranu. Wlałem easy life woda hmm – tu brak mi porównania. Chwila prawdy wlewam ta mieszankę do aqa, ku naszemu zdziwieniu ryby podniosły się i zaczęły pływać. Kalibruje i podłączam lajona żeby mieć stały pomiar ph. Ph – 7,6 sporawo. Mój ojciec mówi ze myślenie mnie dużo kosztuje no, ale tym razem pomyślałem i wyłączyłem napowietrzanie w myśl zasady- mniej tlenu to więcej co2 a więcej co2 to mniejsze ph. Siedzimy i wpatrujemy się w odczyt Lajona, nareszcie spada. Godz. 3 jest już 7,4. Ojciec mówi idź spać, bo rano do szkoły, chyba pierwszy raz w życiu poparłem go. Pobudka godz. 8, a miałem lekcje na 8 no, ale nic idę do ryb… ojciec ledwo żywy jeszcze siedzi patrzę na ph – 7,4. Ryby schowane – jest ze tak powiem średnio. W szkole nie myślałem o niczym innym jak o rybach, czyja czy nie żyją ?! 14 30 dostałem przepustkę z wiezienia. Spiesznym krokiem idę do domu. Wchodzę rzucam plecak i biegnę do ryb, otwieram drzwi – woda kryształ, ryby pływają po aqa, jakby nigdy nic, patrzę ph – 7,2 pytam się ojca, – co zrobiłeś?
Synek jeszcze raz podmiana i zjechanie z ph. Ścięło mnie w pozytywnym sesje. Byłem zaskoczony skąd człowiek niemający obecnie związku z akwarystyka mógł podjąć taka decyzje i w dodatku tak trafna decyzje. W każdym razie najprawdopodobniej moim ryba zaszkodził szok osmotyczny. Reasumując: zachowałem się jak największy amator biorąc ryby bez przygotowania, ale czegoś się nauczyłem – podmiana wody czyni cuda. Nie wiedziałem ze można uratować ryby z takiego stanu, teraz wiem ze można wszystko, tylko trzeba chcieć i walczyć o to. Napisałem to ku przestrodze, bo lepiej jest się uczyć na cudzych błędach…